Może są bardziej nerwowi? Albo przeciwnie - zdrowsi! Albo mają więcej stresów? To nie wykluczone. Myślę ,że decyduje inny czynnik, nie obcy nikomu z nas( a piszę to z pozycji byłego, wieloletniego palacza!), a mianowicie siła woli. Rodzimy się przecież wszyscy z równymi szansami. Niestety tylko teoretycznie. Niektórzy jakoś od razu piękniej piszą , inni ładniej rysują lub śpiewają- wreszcie są i tacy co najpiękniej puszczają kółka z dymu...A potem jedni łatwo i jakoś bez tycia i nerwów palić przestają , a inni - cóż- właśnie w tym momencie przerywają czytanie aby sięgnąć po kolejną "fajkę"... Ogromna ( także w Polsce) liczba osób silnie uzależnionych od nałogu palenia tytoniu ( mimo deklarowanej chęci rzucenia) dowodzi, że przestać "tak po prostu" nie jest łatwo. Zupełnie niedawno dostrzeżono, że wymaga to znacznych umiejętności i naprawdę silnego umotywowania. Niemal takiego, jak przy wyrywaniu się z nałogu narkomanii. Nikotynizm uzależnia tym silniej, że większe jest nań przyzwolenie społeczne i więcej przykładów czy reklamowych zachęt wokół. Żeby się z pułapki tego prawdziwego nałogu wydostać na stałe należy zacząć od drobnych kroków. Np. nie palimy w pokoju pracy , ani przed telewizorem ,ani w samochodzie. Przecież zawsze możemy wyjść na zewnątrz i "ulec potrzebie"- w ten sposób tworzymy "azyle" czystego powietrza dla siebie i rodziny. A sami nie oddychamy wielokrotnie resztką trucizn każdego, poprzednio wypalonego , papierosa przez resztę dnia. Obecnie zgłasza się do mnie coraz więcej ludzi , który odczuwają duszność przy wysiłku ( " ale tylko przy wysiłku, panie doktorze")Najczęściej jest ona wywołana brakiem powietrza, którego nie dostarczają w odpowiedniej ilości podrażnione dymem płuca. Ta przewlekła i od pewnego momentu nieodwracalna choroba kończy nam( lub osobom współ-oddychającym) przedwcześnie życie, za to w komforcie butli z tlenem przez ostatnie, długie miesiące . Wtedy wysiłek stanowi już nawet droga do ubikacji. Albo zjedzenie zupy, niestety.