"Nie było miejsca dla Ciebie w Betlejem w żadnej gospodzie, i narodziłeś się, Jezu, w stajni, w ubóstwie i chłodzie ”... śpiewamy w kolędzie. Czy Maria i Józef martwili się o alergię u Nowonarodzonego? Czy maleńki Chrystus cierpiał na skazę białkową, tak dziś popularną?
Żadne źródła biblijne ani inne przekazy na to nie wskazują. Więc zapewne nie. Dziś wiodące ośrodki naukowe wskazują, że urodzenie się człowieka w warunkach „stajni, ubóstwa i chłodu” zamiast apartamentu, bogactwa i centralnego ogrzewania ma wpływ na występowania chorób uczuleniowych. Pogląd ten nosi nazwę „hipotezy higienicznej” i opiera się na spostrzeżeniu, że w czasie ciąży w układzie odpornościowym płodu przeważają komórki zwane tymocytami pomocniczymi typu 2( w książkach medycznych oznaczane kodem Th2). Obok innych okoliczności zapewniają one tolerancję ciała płodu przez organizm matki czyli bezpieczeństwo immunologiczne donoszenia ciąży. Ten mechanizm działa także krótko po urodzeniu. Więc jeżeli w otoczeniu właśnie narodzonego dziecka znajdą się „potencjalne” alergeny jak siano z pyłkiem roślin, kot i kurz – komórki Th2 uznają je za „swoje” środowisko i nie będą w przyszłości wszczynać astmy ani innego kataru. Z drugiej strony zauważono, że niezbędne dla harmonijnego działania układu odpornościowego komórki Th1 ( uwaga – typu jeden!) reagują na zarazki i „miazmaty” kurzu ( dziś powiemy endotoksyny bakterii). Jeżeli noworodek przychodzi na świat w warunkach super-sterylnych ( jak to bywa w naszych nowoczesnych szpitalach) nie inicjuje stymulacji komórek Th1. Jeśli dodatkowo w domu ma wszystko trzy razy wyprane( z gotowaniem) i dwa razy wyprasowane( z gorącą parą ) poza tym zero zwierząt – coraz bardziej mu brakuje niezbędnych bodźców pobudzających właściwą obronę. Organizm ratuje się wtedy tym co ma, czyli Th2. I może byłoby dobrze, ale te właśnie komórki uruchamiają „niechcąco” reakcję jakby nadmiernej, albo nieco spaczonej obrony. Właśnie alergię.
Czy można temu zapobiec? Oto kilka rad :