Ostrzegam, że niestety można też nabawić się bólu głowy przeżywając stres przy czytaniu zawartych tam "rewelacji". A "zapijanie go" ( nawet przez kryształ) nie zawsze dobrze skutkuje nazajutrz.. Gdyby to był jednak ból głowy od zatok, to też nic takiego. Mamy tu ( cytuję) " Przepis nr 101: Kawałek świeżego masła śmietankowego ( wielkości ziarna kukurydzy) wsunąć w nozdrze- jednego wieczoru do jednej dziurki- następnego do drugiej. Stosować przez miesiąc..." Wiedząc z ostrych dyżurów o mózgowych lub ocznych powikłaniach niewłaściwie leczonego zapalenia zatok , a także o cierpieniu jakie często powoduje ta choroba- podziwiam odwagę. Bo co będzie, jak ktoś nabrany poda PT Autora do sądu? Czy ściganie błędu w sztuce leczenia dotyczy tylko dyplomowanych leczycieli? Naprawdę?
Ale zostawmy tzw. przepisy naszych babć, które pan Tombak "podaje w oryginalnej formie". A także pomińmy pytanie, czy je aprobuje czy też ( czyżby?!) potępia jak ja. Przejdźmy do przykładów osobistych "sukcesów terapeutycznych" PT Autora - jak np. "przypadek nr 1". Dotyczył on 15-letniej dziewczyny cierpiącej- jak wynika z tekstu- na tzw. porażenia Bella. Jest to niedowład nerwu twarzowego o wciąż nie do końca jasnej, prawdopodobnie wirusowej (podobnie jak w półpaścu), przyczynie. U części osób ma on przebieg łagodny i przemijający, przeważnie jednak wymaga intensywnego leczenia szpitalnego, by czasami - niestety- pozostawić trwałe zniekształcenie połowy twarzy. Często towarzyszą mu objawy ostrego zapalenia błędnika- stąd zawroty a nawet pogorszenie słuchu. Tak czy inaczej jest to przypadłość dotycząca głowy, więc zwykle leczona przez laryngologów i neurologów... Tymczasem nasz Autor - wysoce uczony w chemii i biologii ale nie w medycynie- pisze z naiwną powagą , że( uwaga , fałsz!) " świadczy to o stwardnieniu i zmęczeniu 1-go kręgu lędźwiowego". I podejmuje "rozblokowanie" tego kręgu "obserwując" chorą kilka razy w ciągu miesiąca. Gdzie Rzym a gdzie Krym? Każdy kogo bolały kiedykolwiek "korzonki" w okolicy lędźwiowej i nie odczuwał od tego automatycznie bezwładu połowy twarzy( a raczej wręcz przeciwnie) łatwo mnie zrozumie.
A tak na marginesie ciekawe co przeżywaliby rodzice, którzy zwrócili się z tym problemem do osoby niepowołanej, gdyby nie samoistne ustąpienie choroby, co jak wspomniałem nie jest regułą... Tak sobie myślę jeszcze, czy poddawanie własnych, cierpiących dzieci podobnym praktykom nie przypomina czasem wkładania ich do pieca albo ...wrzucania do wody? A co Państwo o tym sądzicie?
Dla użytku przekonanych o tym, że medycyna "naukowa" to bzdury, a medycyna "tombakowa" może naprawdę "uleczyć nieuleczalne" przytaczam jeszcze przepis nr 7. I to nie tylko dlatego, że się delikatnie wyklucza z poprzednimi, ale głównie dla malowniczości. Wyobraźcie to sobie: "przy leczeniu ciężkich bólów , przy zapaleniu korzonków - do chorych miejsc przyczepić liście chrzanu na kilka dni (aż do całkowitego wyleczenia). Liście można codziennie zmieniać." Ładne, prawda? A takich przepisów jeszcze ponad sto .I wiele innych zaleceń "Człowiek myślący powinien zastanowić się nad tymi faktami" . Otóż to! Autor, autor...